12 lipca, czyli jutro dobiega
końca moja przygoda z tymczasową pracą, jak i życiem w Holandii.
Czego się nauczyłam oraz czego
się dowiedziałam o tym pięknym kraju? Co zdążyłam zaobserwować i co
najważniejsze, a pewnie najbardziej nurtujące moją mamę: czy nie umarłam z
głodu z powodu weganizmu? ;-) Dziwne, zawsze zapomina, że wystarczą warzywa i owoce, żeby przygotować
bez problemu wegańskie posiłki. Ale mamy
jak to mamy, czasem zapominają że pomidor to warzywo oraz że frytki nie są ze
zwierząt i że makarony są zazwyczaj bezjajeczne.
Trudno. Przechodząc do meritum: dowiedziałam się niewiele gdyż jestem tutaj
niedługo, 7 tygodni to zbyt krótki okres czasu, żeby móc wypowiadać się o weganizmie
w całej Holandii, mogę jednak powiedzieć parę słów o „sieciówkach” które są
typowe dla tego kraju.
Weganizm w Holandii ma się
dobrze, mimo że jest gdzieś w tyle za wegetarianizmem, świadczą o tym sklepowe półki
w Jumbo oraz Albert Heijnie, które wręcz uginają się pod ciężarem
mięsno-podobnych gotowców, opisanych
jako: : „Vegetarische burgers”, „approve Vegetarian union” i tym podobne.
Holandia jest w ogóle, jak dla mnie: krajem wegetariańskich absurdów,
specyficzne „fałki” (v) zobaczysz nie tylko na produktach sojowych, czy
seitanowych ale także na ketchupie, ogórkach konserwowych, czy też lodach (!),
które przecież niemal zawsze są wegetariańskie, gdyż są zrobione z mleka.
O mamo, wyobraźcie sobie jaką
musi mieć minę zawiedziony weganin, który widząc „v” na lodach nie przypuszczał
nawet, że może oznaczać wegetarianizm i rzuca się w kierunku rozkosznych śmietankowo-czekoladowych
rożków, myśląc że są to lody WEGAŃSKIE. Niestety, taką minę miałam ja, przeglądając
lody w zamrażarkach holenderskiego Jumbo. Warto wspomnieć, że w Internecie
można znaleźć rzekomą informację, że takowe wegańskie istnieją, ale ja nigdzie
nie potrafiłam ich znaleźć.
Nie zawiodą się za to fani wegańskiego
nabiału, firma Alpro oferuje tutaj bardzo szeroki wybór swoich produktów: mamy
tutaj nie tylko mleka sojowe (są owsiane, ryżowe), ale także bitą śmietanę do
ubicia w 2 min., pół kilowe jogurty smakowe, jak i naturalne, oraz różne
rodzaje śmietan i deserków.
Nawet fani tradycyjnego
smarowania chleba, czyli połączenia: pajdy chleba z margaryną, tutaj mogą zakupić
wegańską sojową margarynę, która naprawdę smakuje jak ta wyprodukowana z
krowiego mleka. Wiem, co mówię, gdyż koleżanka która ma alergię na nabiał za
moją radą kupiła sobie takie smarowidło i bardzo je zachwalała.
Cały czas zastanawiam się, jakie dwa
produkty wegańskie w Holandii uznałabym za moje ulubione, i chyba
zdecydowałabym się jednak na: mleko o smaku macchiato (kawy espresso) oraz
deserek o smaku ciasteczek korzennych.
Te dwa produkty biją wszystkie inne na głowę!
Czego mi brakowało?
To dziwne, ale zwykłych; tekturowych kotletów sojowych, które po
umiejętnym przygotowaniu smakują wybornie, a są tanie i szybkie w przygotowaniu.
Okazuje się, że gdy człowiek jest zapracowany, takie kotleciki naprawdę są
dobrą opcją na obiad.
-maszynki do mielenia maku do
mielenia siemienia lnianego aby uzyskać w ten sposób potrzebne do dobrego funkcjonowania
mózgu – kwasy omega-3, co prawda są Kring’s loop’y w Holandii, ale ja w żadnych
takim nie znalazłam, słyszałam że to mało popularne żeby mielić mak, kupuje się
go w puszkach do ciasta,
Podsumowując, warto więc wziąć
swoją starą żeliwną maszynkę na korbkę, gdyż moździerz który zakupiłam tanio
nie daje sobie rady z rozcieraniem tak twardych ziarenek lnu. Poza tym Holandia
nie oszukujmy się w porównaniu do Polski jest wegańskim rajem, jestem pewna że będzie
brakowało mi wielu produktów chociażby z Alpro Soi, w tym bitej śmietany. Rajem jest tylko wtedy, jeżeli zarabia się w
euro, co się tyczy chyba każdego europejskiego kraju, gdzie wprowadzona
jest ta waluta. Mówiąc krótko, najniższa krajowa to ok. 9 € brutto,
co w przeliczeniu na nasze daje nam 36 zł.Mleko sojowe najtańsze w Lidlu kosztuje
tutaj 1 €, czyli 4 zł. Czyli karton
mleka to 1/8 mojej godziny pracy. W Polsce najtańsza płaca to 5 zł za godzinę,
za co można kupić tylko 1 kartonik mleka.
Tyle, aż tyle.
Smutne, że stosunek naszych
zarobków do produktów gotowych wegańskich, póki co jest taki niesprawiedliwy,
bo jak inaczej nazwać tak dużą różnicę? Wiadomo popyt kształtuje podaż, a więc
weganizujmy się jak najszybciej jako społeczeństwo, bo jak na razie nasze
portfele na tym cierpią.
P.S. Bym zapomniała dodać, niektórzy sądzą, że w NL nie ma bułki tartej i ogórków kiszonych, otóż to nieprawda.. Te produkty można bez problemu znaleźć w AH i Jumbo, gdyż są tam specjalne wydzielone półki/ działy z polskimi produktami, tam należy ich szukać. Holendrzy mają inną bułkę tartą opartą na drożdżach, moim zdaniem mniej smaczną, ale na szczęście wegańską :)
P.S. Bym zapomniała dodać, niektórzy sądzą, że w NL nie ma bułki tartej i ogórków kiszonych, otóż to nieprawda.. Te produkty można bez problemu znaleźć w AH i Jumbo, gdyż są tam specjalne wydzielone półki/ działy z polskimi produktami, tam należy ich szukać. Holendrzy mają inną bułkę tartą opartą na drożdżach, moim zdaniem mniej smaczną, ale na szczęście wegańską :)