piątek, 11 lipca 2014

Holandia z wegańskiej perspektywy

12 lipca, czyli jutro dobiega końca moja przygoda z tymczasową pracą, jak i życiem w Holandii.
Czego się nauczyłam oraz czego się dowiedziałam o tym pięknym kraju? Co zdążyłam zaobserwować i co najważniejsze, a pewnie najbardziej nurtujące moją mamę: czy nie umarłam z głodu z powodu weganizmu? ;-) Dziwne, zawsze zapomina,  że wystarczą warzywa i owoce, żeby przygotować bez problemu wegańskie posiłki.  Ale mamy jak to mamy, czasem zapominają że pomidor to warzywo oraz że frytki nie są ze zwierząt i że makarony są zazwyczaj bezjajeczne.

Trudno. Przechodząc do meritum:  dowiedziałam się niewiele gdyż jestem tutaj niedługo, 7 tygodni to zbyt krótki okres czasu, żeby móc wypowiadać się o weganizmie w całej Holandii, mogę jednak powiedzieć parę słów o „sieciówkach” które są typowe dla tego kraju.

Weganizm w Holandii ma się dobrze, mimo że jest gdzieś w tyle za wegetarianizmem, świadczą o tym sklepowe półki w Jumbo oraz Albert Heijnie, które wręcz uginają się pod ciężarem mięsno-podobnych  gotowców, opisanych jako: : „Vegetarische burgers”, „approve Vegetarian union” i tym podobne.


Holandia jest w ogóle,  jak dla mnie: krajem wegetariańskich absurdów, specyficzne „fałki” (v) zobaczysz nie tylko na produktach sojowych, czy seitanowych ale także na ketchupie, ogórkach konserwowych, czy też lodach (!), które przecież niemal zawsze są wegetariańskie, gdyż są zrobione z mleka.

O mamo, wyobraźcie sobie jaką musi mieć minę zawiedziony weganin, który widząc „v” na lodach nie przypuszczał nawet, że może oznaczać wegetarianizm i rzuca się w kierunku rozkosznych śmietankowo-czekoladowych rożków, myśląc że są to lody WEGAŃSKIE.  Niestety, taką minę miałam ja, przeglądając lody w zamrażarkach holenderskiego Jumbo. Warto wspomnieć, że w Internecie można znaleźć rzekomą informację, że takowe wegańskie istnieją, ale ja nigdzie nie potrafiłam ich znaleźć.
Nie zawiodą się za to fani wegańskiego nabiału, firma Alpro oferuje tutaj bardzo szeroki wybór swoich produktów: mamy tutaj nie tylko mleka sojowe (są owsiane, ryżowe), ale także bitą śmietanę do ubicia w 2 min., pół kilowe jogurty smakowe, jak i naturalne, oraz różne rodzaje śmietan i deserków.




Nawet fani tradycyjnego smarowania chleba, czyli połączenia: pajdy chleba z margaryną, tutaj mogą zakupić wegańską sojową margarynę, która naprawdę smakuje jak ta wyprodukowana z krowiego mleka. Wiem, co mówię, gdyż koleżanka która ma alergię na nabiał za moją radą kupiła sobie takie smarowidło i bardzo je zachwalała.

Cały czas zastanawiam się, jakie dwa produkty wegańskie w Holandii uznałabym za moje ulubione, i chyba zdecydowałabym się jednak na: mleko o smaku macchiato (kawy espresso) oraz deserek o smaku ciasteczek korzennych.  Te dwa produkty biją wszystkie inne na głowę!

Czego mi brakowało?
To dziwne, ale zwykłych;  tekturowych kotletów sojowych, które po umiejętnym przygotowaniu smakują wybornie, a są tanie i szybkie w przygotowaniu. Okazuje się, że gdy człowiek jest zapracowany, takie kotleciki naprawdę są dobrą opcją na obiad.
-maszynki do mielenia maku do mielenia siemienia lnianego aby uzyskać w ten sposób potrzebne do dobrego funkcjonowania mózgu – kwasy omega-3, co prawda są Kring’s loop’y w Holandii, ale ja w żadnych takim nie znalazłam, słyszałam że to mało popularne żeby mielić mak, kupuje się go w puszkach do ciasta,

Podsumowując, warto więc wziąć swoją starą żeliwną maszynkę na korbkę, gdyż moździerz który zakupiłam tanio nie daje sobie rady z rozcieraniem tak twardych ziarenek lnu. Poza tym Holandia nie oszukujmy się w porównaniu do Polski jest wegańskim rajem, jestem pewna że będzie brakowało mi wielu produktów chociażby z Alpro Soi, w tym bitej śmietany.  Rajem jest tylko wtedy, jeżeli zarabia się w euro, co się tyczy chyba każdego europejskiego kraju, gdzie wprowadzona jest  ta waluta.  Mówiąc krótko, najniższa krajowa to ok. 9 € brutto, co w przeliczeniu na nasze daje nam 36 zł.Mleko sojowe najtańsze w Lidlu kosztuje tutaj 1 €, czyli 4 zł.  Czyli karton mleka to 1/8 mojej godziny pracy. W Polsce najtańsza płaca to 5 zł za godzinę, za co można kupić tylko 1 kartonik mleka.  Tyle, aż tyle.

Smutne, że stosunek naszych zarobków do produktów gotowych wegańskich, póki co jest taki niesprawiedliwy, bo jak inaczej nazwać tak dużą różnicę? Wiadomo popyt kształtuje podaż, a więc weganizujmy się jak najszybciej jako społeczeństwo, bo jak na razie nasze portfele na tym cierpią.

P.S. Bym zapomniała dodać, niektórzy sądzą, że w NL nie ma bułki tartej i ogórków kiszonych, otóż to nieprawda.. Te produkty można bez problemu znaleźć w AH i Jumbo, gdyż są tam specjalne wydzielone półki/ działy z polskimi produktami, tam należy ich szukać. Holendrzy mają inną bułkę tartą opartą na drożdżach, moim zdaniem mniej smaczną, ale na szczęście wegańską :)